Na portalu proto.pl ukazał się komentarz ekspercki Agnieszki Kopiewskiej, rzeczniczki festiwalu Malta o organizacji wydarzenia w czasie pandemii. Całość materiału dostępna na stronie www.proto.pl
Angelika Kalinowska (redaktorka portalu PROTO)
Co wypłynęło na decyzję o zorganizowaniu wydarzenia stacjonarnie?
Agnieszka Kopiewska (kierownik komunikacji, rzeczniczka festiwalu)
Formuła online zaprzeczałby istocie bycia razem, która jest fundamentem festiwalu. W byciu online nie ma magnetyzmu serca! Byliśmy już zmęczeni patrzeniem w ekran, tym bardziej, że zbliżało się lato, a potrzeba bycia w plenerze rosła. Stąd pomysł na »kroczącą« formułę Malty, aby zachować jej żywy charakter i jednocześnie spełnić narzucone przez »zarazę« ogólnokrajowe obostrzenia. Program został podzielony na »kroki«, które ogłaszane były w dwutygodniowych odstępach, aby ewentualnie odbyć kwarantannę, zareagować na COVID-19. Samą koncepcję kroków podpowiedziała nam rzeczywistość – tak jak rząd odmrażał w krokach gospodarkę i życie publiczne, tak my postanowiliśmy sukcesywnie ogłaszać letni program, krok po kroku. Ostrożnie, bo nie wiedzieliśmy, czy ktoś z nas nie zachoruje czy artysta nie odwoła przez pandemię przyjazdu – mimo wszystko zdecydowaliśmy się na taką ekwilibrystykę programową i komunikacyjną, nieprzewidywalną w skutkach i niepoddającą się naszej kontroli przez pandemię.
Z jakimi największymi trudnościami musieli się Państwo zmierzyć podczas organizacji tegorocznego wydarzenia?
Malta była pierwszym festiwalem w Polsce, który zaryzykował formułę poza siecią, z publicznością w czasie pandemii, dlatego czuliśmy, że wszyscy patrzą nam na ręce, a nasze ręce drżały. Drżały, bo ryzykowaliśmy nie tylko naszym zdrowiem, musieliśmy zadbać o zdrowie publiczności oraz artystów i artystek. Stresowały nas patrole policji i służby miejskiej, choć spokojnie zasłużyliśmy na wlepkę: wzorowy uczeń.
Nie można było ruszyć z zaplanowaną, jubileuszową i szumną komunikacją festiwalu, co chwilę coś ulegało zmianie. Musieliśmy zrezygnować z promocyjnych przyzwyczajeń, zmagaliśmy się też z przyzwyczajeniami odbiorców do standardowej Malty. To był czas niejednokrotnie spontanicznych decyzji, jak nigdy dotąd łapaliśmy chwilę. Pewnie nie dla wszystkich odbiorców było to komfortowe, bo było inaczej, ale staraliśmy się dostarczać jak najwięcej pozytywnych informacji